Niedawno w telewizji zadebiutowały reklamy banku PKO BP z udziałem Szymona Majewskiego. Gwiazdor TVN nie firmował dotąd swoją twarzą żadnej firmy ani produktu, nie był też jednak wyceniany w czołówce osób, które mogą za udział w takiej kampanii dostać bardzo wysoką stawkę. Od lat na pierwszym miejscu w zestawieniach atrakcyjności gwiazd dla reklamodawców znajduje się Marek Kondrat, który może liczyć na stawki rzędu 900 tysięcy złotych. Majewski w żadnym z takich rankingów nie został ujęty, ale, jak twierdzi Puls Biznesu, na umowie z PKO BP może zarobić nawet... 3,32 miliona złotych!
Początkowo zarząd banku zgodził się na wynagrodzenie w wysokości 1,7 miliona złotych, a następnie podwoił je sam jego prezes, Zbigniew Jagiełło. Dlaczego to zrobił? Rzeczniczka prasowa PKO PB zastrzega, że ostateczna wysokość gaży dla Szymona zależeć będzie od wyników tego sezonu kampanii, a co za tym idzie, decyzji o tym, czy zostanie ona przedłużona. Na całą kampanię przeznaczono 61,9 milionów złotych, z czego pierwsza transza wynosi 45,6 miliona, a reszta ma zostać uruchomiona po dwóch miesiącach, w zależności od skuteczności dotychczasowych reklam.
Specjaliści od rynku reklamowego są jednak bardzo zdziwieni tak wysokim wycenieniem Majewskiego. Cytowani przez Puls Biznesu eksperci twierdzą, że oferowana mu kwota jest "niestandardowo wysoka". Przypomnijmy jedynie, że w PKO BP 40,99% akcji posiada Skarb Państwa.