Reese Witherspoon ma 29 lat i pierwszego Oscara na koncie. Została także najlepiej zarabiającą aktorką w Hollywood. Za najnowszy film dostanie aż 29 milionów dolarów honorarium. Czy oznacza to dla niej pełnię szczęścia? Niekoniecznie. Magazyn Life & Style informuje, że Ryan Phillippe - od sześciu lat mąż aktorki, nie sprawiał wrażenia zainteresowanego przebywaniem w pobliżu swojej żony - ani na rozdaniu Oskarów, ani na po-oskarowym balu.
Kiedy podekscytowana Reese spacerowała i rozmawiała z przyjaciółmi, Ryan był jakby nieobecny. Siedział zupełnie sam i miał niezadowoloną minę – opowiada gość przyjęcia.
Problemy małżeńskie to nie nowość dla tych dwojga. Phillippe i Witherspoon chodzili do poradni małżeńskiej już w 2002 roku. Ostatnio para okazywała sobie publicznie czułość, ale w wieczór rozdania nagród widać było, że między nimi nie jest idealnie. Ktoś podsłuchał nawet, jak Reese mówiła na balu Vanity Fair o swojej mowie oscarowej: Ojej, czy ja podziękowałam Ryanowi? Ciągle o nim zapominam!
Przedstawiciele prasowi aktorów zaprzeczają tym doniesieniom: Obydwoje są szczęśliwi, co było widać na transmisji rozdania Oskarów - mówi przedstawicielka Reese - Cindy Guagenti. Tyle z oficjalnych oświadczeń. Czasami jednak lepiej posłuchać samych zainteresowanych. Gość balu Vanity Fair donosi, że Ryan nie sprawiał wrażenia zachwyconego sukcesem żony:
Ryan spojrzał na jej Oscara i powiedział: "Ha, a więc wreszcie ktoś mnie zastąpił"
Być może Ryan sam wolałby zostać nagrodzony. Ale czy jest sens zazdrościć sukcesu własnej żonie? Kto wie - być może ten niebywały sukces aktorki oznacza początek końca jej związku. Jedna z przyjaciółek Reese jest tego pewna:
Niestety ta najwspanialsza noc w jej życiu mogła też być gwoździem do trumny jej małżeństwa.