Rozstanie Joanny Trzepiecinskiej z pisarzem Januszem Andermanem nie przebiegało w szczególnie miłej atmosferze. Trzy lata temu aktorka odkryła, że mąż od dłuższego czasu prowadził podwójne życie. Zraniona jego kłamstwami wystawiła mu walizki za drzwi.
Anderman bez większego sprzeciwu wyprowadził się do kochanki, dziennikarki Kamili Dreckiej. Wygladało to tak, jakby od dawna liczył się z takim scenariuszem (zobacz: Wywaliła męża z domu!).
Od tamtej pory są razem. Zdradzona żona wysoko wyceniła swój stres i upokorzenie. Podczas sprawy rozwodowej okazała się groźnym przeciwnikiem. Twardo walczyła o zapewnianie sobie i dwóm synom warunków, do jakich przywykła. Skończyło się na tym, że... zabrała mu prawie wszystko.
Po wielu latach małżenstwa, w które Janusz wniósł duży wklad finansowy, został prawie z niczym - potwierdza w rozmowie z tygodnikiem Rewia znajomy pisarza. W przeciwieństwie do byłej żony.
Trzepiecińska wywalczyła w sądzie 120-metrowy apartament na warszawskim Żoliborzu i mieszkanie na Marszałkowskiej, w samym centrum stolicy. Andermanowi udało się ją tylko ubłagać, by zostawiła mu 1,5 hektara ziemi w jednej z mazurskich wsi, gdzie najlepiej mu się pracuje. Podobno aktorka obiecała także zwrócić byłemu mężowi pamiątki rodzinne, w tym obrazy i książki.
Jak myślicie, które z nich czuje się teraz bardziej wykorzystane?