Sławek Oborski zaistniał w show biznesie dzięki "narzeczeństwu" z Jolą Rutowicz. Fryzjer, który kiedyś spotykał się także z Frytką, nie zamierza już więcej promować się poprzez skandale, ale ciężko pracować. Spalony Chomik – ksywa, na którą były narzeczony Joli w pełni zasłużył – w rozmowie z Wideoportalem zdementował plotki na temat płyty, którą ponoć nagrywał.
Żadnej piosenki nie nagrałem i chciałbym zmartwić wszystkich, którzy o tym słyszeli – powiedział Oborski i bardzo nas uspokoił, że nie będzie nagrywał utworów równie udanych jak Sara May. Poszło do mediów, że śpiewam, tańczę i recytuję. Niestety, nie mam z tym nic wspólnego. Cały czas zajmuję się swoim zawodem. Jeżeli bym coś nagrywał, to byłaby to muzyka klubowa, dyskotekowa, fajna.
Oborski skomentował także kolejne zaręczyny Rutowicz, która niebawem pod względem ilości byłych narzeczonych pobije Wiśnię i jego kolekcję byłych żon.
Ja jak najlepiej życzę Joli - powiedział. Niech ona śpiewa i gra w teatrach na najlepszych deskach. Niech się spełnia artystycznie, jeżeli czuje taką potrzebę. Ja już jestem bardzo daleko od tych tematów. Śmieję się, że zszedłem na ziemię i zupełnie inaczej zacząłem myśleć.
_**Moja kariera idzie w kierunku eksperta mody**_ - dodał. Bardzo się czuję dobrze w tym temacie. Będę się tego trzymał. Może kiedyś, kiedyś za jakiś czas zaśpiewam.
Oborski ma spore szanse zagrozić naczelnemu styliście TVN, Tomaszowi Jacykówowi – jest równie egzaltowany i kontrowersyjny estetycznie, a mniej wyeksploatowany.