Przedwczoraj opuściła szpital w Gdyni, gdzie lekarze specjalizujący się w chorobach tropikalnych poddali ją badaniom koniecznym do postawienia diagnozy. Od czasu powrotu z Borneo Wojciechowska cierpi na dwie choroby wywołane prawdopodobnie przez wirusy, którymi zaraziła się od oragnutanów.
Żadnemu z warszawskich lekarzy, u których była, nie udało się postawić trafnej diagnozy. Speacjalistyczne leki sprowadzone z Niemiec nie przyniosły oczekiwanej poprawy, a organizm dziennikarki był coraz bardziej wycieńczony. W tej sytuacji zdecydowała się szukać pomocy u specjalistów z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.
Najwyraźniej okazali się oni pomocni, bo Martyna opuściła szpital o własnych siłach, dźwigając własnoręcznie walizkę i plecak.
Mogę powiedzieć, że to była bardzo dobra decyzja - mówi w rozmowie z Faktem menedżerka Martyny. Po tygodniu przeróżnych badań robionych jej w Gdyni, teraz czekamy na wyniki i jest swiatełko w tunelu, że wychodzimy na prostą. Martyna jest w całkiem dobrej formie, pozytywnie nastawiona do całej sytuacji. Teraz, po tygodniowej przerwie prawie na skrzydłach wróciła do domu, do Marysi i pełna energii zaczyna nową, ciekawą współpracę.
Agentka Wojciechowskiej nie chce jednak zdradzić szczegółów dotyczących nowej pracy. Pozostaje mieć nadzieję, że jest nieco bezpieczniejsza pod względem zdrowotnym...