Jeszcze niedawno Maja Sablewska zapewniała, że nie chce zostać celebrytką. Jednak reguły show biznesu są nieubłagane. Jak widać, nie potrafi się im oprzeć, bo trafiła właśnie na okładkę najnowszego numeru Vivy!. To pierwsza taka okładka w jej karierze.
Redaktorzy reklamują numer twierdząc, że przeprowadzili "pierwszy wywiad" z Mają. To spore naciąganie rzeczywistości, chyba, że mają na myśli tę publikację. W rozmowie z dziennikarzami Sablewska chętnie porusza temat Dody i Edyty Górniak.
To był bardzo dobry team. Ona beze mnie nie osiągnęłaby tyle. A ja bez niej. Była świetnym partnerem. To była wspólna decyzja. Chciałam się rozwijać. Mieć innych artystów. A Doda chciała mieć menedżera, który nie dzieli jej z innymi artystami. To rozstanie - mimo tego, co się wydarzyło później - było najbardziej sympatyczne ze wszystkich – mówi o zerwaniu współpracy z Rabczewską. Doda czasem potrafi być dobrym człowiekiem. Wbrew pozorom.
Rozstanie z Górniak było o wiele mniej przyjacielskie:
Zabolało – zwierza się. Cieszę się, że Edi realizuje nasze wspólne pomysły i że się nie poddaje, kibicuję jej. Nie mamy takiego kontaktu, jaki chciałabym mieć.
Sablewska odpowiada również na słowa krytyki osób, które twierdzą, że nie nadaje się do jury programu rozrywkowego:
Nie mam zamiaru być małpą w cyrku. Nie będę też obrażać uczestników, jak niektóre moje koleżanki z innych programów – mówi. Moja rola w jury jest inna. Po raz pierwszy w Polsce wśród jurorów pojawia się menedżer. Do tej pory było tak, że aktorka pojawia się w talent show, żeby zdobyć rolę. Dziennikarz, żeby dostać swój program. Artysta, żeby promować płytę. A ja jako menedżer muszę zadbać o uczestników. Żeby nie zginęli po programie. Zależy mi na tym, aby grać na ludzi, nie na siebie.
Deklaruje też odważnie, że zamierza zmienić polski show-biznes: Poszłam, bo inwestuję w swoją przyszłość, a tym samym w przyszłość gwiazd, które będę prowadzić. Marzę o tym, żeby tworzyć nowe pokolenie artystów. Chciałabym zawalczyć o prawdziwą, dobrą muzykę pop
Myślicie, że ma na to szansę?