Słowa mistrza skoków narciarskich na temat miejsca pochówku Marii i Lecha Kaczyńskich wywołały sporo zamieszania. Zdażyli ją już skomentować prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński, i to dwukrotnie. Pierwszy raz na konferencji prasowej, a drugi - na swoim blogu.
Poszło o wypowiedź Adama Małysza, która padła podczas wywiadu dla Przeglądu Sportowego:
Dlaczego prezes Jarosław Kaczyński nie składa kwiatków w Krakowie, a w Warszawie pod bramą pałacu? - zastanawiał się skoczek. Dla mnie to jest śmieszne, bo przecież jego brat i bratowa leżą na Wawelu. Powiem szczerze, że zastanawiałem się nad tym wszystkim i chyba największy błąd popełniła Marta Kaczyńska, która nie chciała pochować rodziców gdzieś bliżej siebie.
Osoby z najbliższego otoczenia Marty Kaczyńskiej potwierdzają, że Małysz dotknął bardzo trudnej dla niej kwestii.
Martę zabolały te słowa, bo wybór miejsca pochówku rodziców nie był dla niej prosty - mówi tygodnikowi Na żywo jeden z przyjaciół Kaczyńskiej. Zgodziła się na Wawel, bo to miejsce zaszczytne. Wolałaby jednak mieć rodziców gdzieś bliżej, a nie jeździć na ich grób przez cała Polskę. Dla kobiety wychowującej dwie córki nie jest to łatwe przedsięwzięcie. Jeździ tam kiedy tylko może. Mieszkańcy domu jej rodziców w Sopocie często widzą, jak zapala znicze na balkonie.
Zapytana wprost o swoją opinię na temat słów Małysza, córka nieżyjącej pary prezydenckiej odmawia odpowiedzi.
Nie będę komentować wypowiedzi Adama Małysza, szczególnie, że zbliża się rocznica smoleńskiej katastrofy - powiedziała w rozmowie z tabloidem.