Rekordowa stawka za udział w reklamie PKO BP, jaką wynegocjował Szymon Majewski wywołała sporo zamieszania w środowisku show biznesu. Zdaniem banku showman jest wart każdej wydanej na niego złotówki. Według badań, na które powołuje się PKO BP, Majewski jest jedną z najbardziej lubianych gwiazd w polskiej telewizji.
_**Koszty, z jakimi należy się liczyć przy mniej rozpoznawalnych twarzach to ponad 2 miliony złotych**_ - wyjaśnia bank w oświadczeniu przesłanym do redakcji Życia na gorąco. W domyśle - Majewski jest znany, więc należy mu się jeszcze więcej.
Jednak jak twierdzi Puls Biznesu, bank początkowo chciał mu zaproponować "zaledwie" 1,7 mln. złotych. Szymon okazał się twardym negocjatorem i ostatecznie stanęło na 3,32 mln, a PKO BP postanowiło związać się z nim na najbliższe dwa lata. Liczy na to, że Majewski odmłodzi wizernek firmy, mającej dotąd opinię dość skostniałej.
Specjaliści z branży mają mieszane uczucia co do skuteczności tej metody promocji. Ich zdaniem reklamy są źle skonstruowane.
Udział showmana i satyryka w reklamie tej instytucji ma zapewne sprzyjać "odmłodzeniu" klientow - mówi w rozmowie z tabloidem Dagmara Marzycka z CORE PR zajmującej się wizerunkiem medialnym. Jednak sugerowanie, jak to ma miejsce w reklamach, że w instytucji finansowej pracuje ktoś mało kompetentny, choćby była to osoba równie dowcipna jak Majewski, to dość ryzykowny pomysł banku. Na rezultat końcowy musimy trochę poczekać. Póki co gratulujemy Szymonowi rekordowej gaży.