Gdy ucichł skandal związany z prywatnym haremem Tigera Woodsa, sportowiec i jego spece od wizerunku ruszyli do ataku. W mediach ukazało się kilka wywiadów z golfistą, w których nie wspomina on o swojej "wyspie rozkoszy", na którą zwozi kolejne kochanki, ale opowiada o oddaniu rodzinie.
W trakcie rozmowy z dziennikarzami przedstawiciel Tigera narzucił im surowe zasady: nie mogą pytać o wypadek pod jego domem, który spowodowała okładająca go kijem była żona, dopytywać się o ilość kochanek i – co najważniejsze – o jego obecne związki. Wszystko ma dotyczyć jego wspaniałej kariery i cudownych relacji z dziećmi.
Staram się być lepszą osobą, to dla mnie bardzo ważne. Próbuję być lepszym człowiekiem dla moich dzieci. Chyba na razie dobrze sobie radzę – powiedział Woods bardzo skromnie. Szybko jednak zdradził się z rozmiarami swojego ego, dodając: Jestem ikoną. Wiem jednak, że nie będę grał przez całe życie. Boję się tego momentu. Bo z kim zagram w golfa? Z moimi przyjaciółmi? Oni nie są na takim poziomie jak ja i to będzie nudne.
Przemiana Tigera jest tak naciągana, że chyba nikt w nią nie wierzy. Zapewne po wywiadzie, w którym opowiadał o poprawie dla dzieci, wrócił na swoją prywatną wyspę i zaliczył dołek, zapewne nie w golfa…