Nieprzemyślany wybryk Antoniego K., aresztowanego ponad dwa tygodnie temu pod zarzutami znieważenia i naruszenia cielesnej funkcjonariusza policji oraz zmuszenia go do zaniechania czynności policyjnych, ściagnął na niego kłopoty nie tylko ze strony wymiaru sprawiedliwości (zobacz: "Załatwię was, JEBA** PSY! JESTEŚCIE GÓWNAMI!"). Jak pisaliśmy wczoraj, ojciec Antoniego, Paweł Królikowski daleki jest od okazania mu wyrozumiałości.
Antoni przeczuwał, co się święci już kiedy ojciec przyjechał po niego do aresztu. Jak donosi tygodnik Rewia, aktor nie odezwał się do syna ani jednym słowem. Za to w domu wygarnął, co leżało mu na sercu.
_**Paweł stanowczo oświadczył, że dłużej jego wybryków tolerował nie będzie**_ - mówi informator tabloidu. Uzmysłowił mu też, że nie ukończył studiów i największy talent mu nie pomoże, jeśli rodzice zakręcą kurek. Wystarczy parę telefonów.
Antoniemu nie pozostało nic innego, jak tylko położyć uszy po sobie. Doskonale wie, że swoją serialową karierę i wysokie zarobki zawdzięcza wyłącznie znajomościom rodziców. Oni także w każdej chwili mogą podjąć decyzję o jej zakończeniu.
Niestety, nie zrobią tego. A szkoda, widzowie raczej by po nim nie płakali. Zabawne, że w ten sposób pośrednio wychodzi ostatecznie na jaw, w jaki sposób kariery robią dzieci znanych aktorów. "Wystarczy parę telefonów"... Warto zapamiętać te słowa ojca.