Po 6 latach od zakończenia prezydentury Aleksander Kwaśniewski postanowił przypomnieć w Fakcie, jak trudne były to lata dla jego córki, Oli. Były prezydent ostatnio coraz chętniej sięga do wydarzeń z przeszłości - niedawno omawiał, również w tabloidzie, szczegóły swojego domniemanego romansu z
Edytą Górniak (zobacz: Kwaśniewski wypiera się romansu z Górniak).
Trzeba pamiętać, że gdy zostawałem prezydentem, Ola miała lat 14, a gdy kończyłem urzędowanie 24 – wspomina Kwaśniewski. Była najpierw dzieckiem, potem panną i wreszcie kobietą. I przez ten cały czas musiała zachowywać się odpowiedzialnie, np. umieć żyć z ochroną, co przecież nie jest dla dziecka czy nastolatki zwykłe i proste. Na szczęście córka przez ten czas była bardzo odpowiedzialna, za co jej serdecznie dziękuję.
Kilka razy dostawaliśmy listy z pogróżkami, że porwą nam dziecko - wspomina. To były bardzo poważnie i groźnie brzmiące teksty. Dlatego kilka razy do akcji ochrony córki musiało wkroczyć Biuro Ochrony Rządu. Pewnego dnia na jej uczelni pojawił się mężczyzna, który gorączkowo szukał naszej córki, wypytywał wszystkich, gdzie jest. Po tej informacji pani dziekan, której serdecznie dziękuję, zamknęła Olę w swoim gabinecie, tak by ten człowiek nie mógł jej nawet spotkać. Mężczyzna ten został zatrzymany. Jak się później okazało, był niezrównoważony psychicznie.
Funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu potwierdza w rozmowie z tabloidem, że córka prezydenta korzystała z ochrony:
Musieliśmy chronić Olę, ale jednocześnie działać tak, aby mogła w miarę normalnie funkcjonować.
Jak sądzicie, czy w wypadku Oli korzyści z bycia córką prezydenta przeważyły jednak nad wynikającymi z tego problemami?