Jak niedawno pisaliśmy, warszawska prokuratura postanowiła umorzyć postępowanie w sprawie gróźb karalnych oraz uszkodzenia ciała, jakich w styczniu tego roku dopuściła sie rzekomo Dorota Rabczewska wobec Moniki Jarosińskiej (zobacz: Postępowanie w sprawie Dody i Jarosińskiej UMORZONE!). Oburzona Jarosińska już zapowiedziała, że "tak tego nie zostawi". Myśl tę rozwija w tygodniku Twoje Imperium:
Zamierzam złożyć zażalenie na decyzję prokuratora, a jeśli trzeba będzie, jestem gotowa sama pójść do sądu i walczyć o sprawiedliwość - odgraża się. Zależy mi na tym, by pani Rabczewska zrozumiała wreszcie, że nie może bezkarnie atakować innych ludzi, lżyć ich i bić. Musi ona odczuć na własnej skórze, że bycie celebrytą wcale nie zwalnia jej z odpowiedzialności za swe czyny. Niech lepiej pożegna się z myślą, że znów jej się upiekło**.**
Niestety, Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie wróży Jarosińskiej powodzenia w tej sprawie.
Prokurator uznał, że nie zajmie się ta sprawą z urzędu, gdyż nie ma w niej interesu społecznego, a obrażenia, jakich doznała pani Jarosińska, wymagały leczenia krótszego niż 7 dni - wyjaśnia Biuro Prasowe warszawskiej prokuratury.
Jarosińska wprawdzie obiecała przyjąć przeprosiny, których się domaga od Dody, ale nie przewiduje, by mogło to jakoś ukoić jej nerwy.
Przeprosiny mogłabym przyjąć, ale o spotkaniu z panią Rabczewską nie ma mowy. Co najwyżej możemy się spotkać na sali sądowej - zapowiada niezłomnie w tabloidzie.
Swoją drogą to ciekawe, jak mamy rozumieć. Jeżeli obrażenia po pobiciu znikają w ciągu 7 dni to nie ma sprawy?