Jego niespodziewana decyzja zaskoczyła lekarzy. Po lutowym wypadku, do którego doszło podczas rajdu samochodowego Rondi di Andora, Robert Kubica nadal przebywa w szpitalu w Santa Corona. Lekarzom udało się uratować jego zmiażdżoną dłoń, ale kierowcę czekają jeszcze miesiące trudnej rehabilitacji bez gwarancji, że kiedykolwiek będzie mógł wrócić za kierownicę bolida Formuły 1. Robert dopiero niedawno zaczął wstawać z łóżka. Mimo to twardo zapowiada, że 1 maja wybiera się do Watykanu na beatyfikację Jana Pawła II.
Jeśli Robert przyjedzie do Watykanu, to na pewno damy mu pole position - zapowiedział były sekretarz papieża, kardynał Stanisław Dziwisz. Mimo tej obietnicy lekarze Roberta nie są zachwyceni jego pomysłem.
Robert powoli wstaje z łózka i zaczyna stawać na obu nogach z pomoca kul. Przenosi ciężar na zoperowaną nogę - mówi Super Expressowi doktor Roberto Corrozzino, rzecznik szpitala w Santa Corona. Jest wiele małych kroków naprzód. Kuracja postępuje, ale to wymaga jeszcze czasu.
Kubica wierzy jednak podobno, że właśnie dzięki papieżowi udało mu się wyjść obronną ręką z wielu wypadków. Na przykład tego w Kanadzie, który wygladał bardzo groźnie, a jedynym obrażeniem Roberta okazała się skręcona kostka. Miał wtedy na głowie swój ulubiony kask z napisem "Jan Paweł II". Kubica jest przekonany, że zmarły papież pomoże mu wrócić do zdrowia i wyścigów.