W zeszłym roku Marina Łuczenko wzięła udział w akcji jednego z czasopism dla nastolatków i przekonywała, by głośno mówić o przemocy wśród uczniów w szkołach. Przy okazji zwierzyła się, że koleżanki z gimnazjum się nad nią znęcały. Dlaczego? "Bo jej zazdrościły"... (Zobacz: Marina: "Dziewczyny zaciągnęły mnie do ubikacji!")
Inaczej tę sytuację wspominają jej "oprawczynie". Ponoć Marina chodziła po szkole, przechwalała się rolą Julii w Teatrze Buffo i była nieznośna:
Prawda jest taka, że chodziła po korytarzach napuszona i nie wiadomo jak wystrojona. Każdemu, kto jeszcze chciał jej w ogóle słuchać, opowiadała o swojej wielkiej roli Julii. Na serio, już wtedy zachowywała się jak wielka gwiazda! - mówi uczennica gimnazjum, do którego chodziła Marina w rozmowie z Takie jest życie. Ubierała się naprawdę wyzywająco i wdzięczyła przed każdym chłopakiem, nie patrząc na to, czy ma dziewczynę, czy nie. Nic dziwnego, że zazdrosne o swoich chłopaków dziewczyny nie były zachwycone i w końcu raz ją nastraszyły. Sama się o to prosiła! Jednak o żadnym maltretowaniu nie było mowy. To wymysły! Robi z siebie ofiarę koleżanek. Jest raczej ofiarą własnej fantazji. Pamiętam, że usłyszała kiedyś na lekcji, że lepiej żeby się już zajmowała tą swoją karierą, bo poza urodą ma niewiele do zaoferowania.
Jednak swoje prawdziwe oblicze pokazała po tym, jak dostała się do Tańca z gwiazdami. Zerwała niemal wszystkie przyjaźnie i zaczęła sobie szukać znajomych jedynie "w branży".
Była w tej szkole "nowa", nie z Polski, nagle znalazła się w innym środowisku. Więc odrobina pokory by jej na pewno nie zaszkodziła, a ona zachowywała się jak największa gwiazda... A wtedy przecież nikt jej nie znał! A potem po gimnazjum, jak wzięli ją do "Tańca z gwiazdami", to dopiero się zaczęło! Przestała się odzywać do dawnych kolegów i koleżanek. Wszystkich traktowała z góry. I tak jej zostało do dziś.
Jak widać, nie wszyscy dobrze znoszą popularność. Najśmieszniejsze jest to, że Marina zapewne nie zdaje sobie sprawy, jak niewiele warta jest ta jej polska "sława".