We wczorajszym programie Kuby Wojewódzkiego Robert Janowski bardzo starał się przedstawić swój rozwód jako sielankę. Utrzymywał, że mimo toczącej się w sądzie sprawy,świetnie dogaduje się ze swoją żoną. Niestety, ten idealny obraz niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Janowscy od dłuższego czasu porozumiewają się wyłącznie przez adwokatów i zbierają na siebie haki.
Teraz każde słowo, kłótnia czy SMS może być dowodem w sprawie - mówi Faktowi znajomy rozwodzącej się pary. Dlatego nawet gdy Robert zabiera dzieci na spacer, to zawsze ktoś z nim jest. Nawet jak chciał zabrać coś z domu, to był z nim prawnik.
Najwyraźniej Robertowi bardzo zależy na tym, by jego żonie nie udało się uszczuplić jego szacowanych na ćwierć miliona miesięcznie zarobków ani ich wspólnego 120-metrowego mieszkania na warszawskim Ursynowie.
Trzecią stroną w sprawie okazuje się być TVP, mocno zaniepokojona pogarszającą się atmosferą wokół dotychczasowego ulubieńca publiczności.
Szefostwo stacji kazało mu wyciszyć sprawę - potwierdza w rozmowie z tabloidem znajomy prezentera. Robert boi się o swoją przyszłość, dlatego wykonuje każde polecenie prawnika.
Czyli miłość, przyjaźń i zaufanie jak zwykle na pierwszym miejscu...