Okazuje się, że w polskim show biznesie można się dorobić bez rozmieniania się na drobne w programach rozrywkowych i lansowania się na bankietach. W każdym razie niektórym się to udaje. Muniek Staszczyk, wokalista zespołu T.Love ujawnił niedawno, że jego roczne zarobki sięgają miliona złotych. Stał się tym samym chyba jedynym polskim znanym muzykiem, który otwarcie przyznał się do swoich zarobków. Dzięki temu można ocenić, ile zarabiają inni.
Skad mam kasę? Z tantiem z ZAIKS-u, z koncertów i płyt. Z koncertów tak rocznie, jak patrzę na PIT, mam 350 - 400 tysięcy, z tantiem około pół miliona, a z płyt 50 tysięcy - wyznał szczerze w wywiadzie dla Twojego Stylu.
Staszczyk przyznaje, że nie ma głowy do interesów i reklam, bo zawsze kalkuluje, jak to się odbije na jego wizerunku.
Wielokrotnie odmawiałem intrantych kontraktów reklamowych - mówi Muniek. Piwo Życiec dawało mi 400 tysięcy za reklamę, ale się nie zgodziłem. Wojtek Waglewski to wziął. Dla mnie najważniejszy jest mój wizerunek, który wyniosłem z etosu podwórkowego. Kiedy właściwie niczego mi nie brakuje, to po co robic z siebie pajaca?
I to jest dobrze postawione pytanie. Waglewski go sobie widocznie nie zadał. Wprawdzie nie robi z siebie w reklamie pajaca, ale sprzedając piwo jako "muzyk niezależny i bezkompromisowy" odbiera sobie trochę powagi i pozorów etosu. Szczególnie, że musi się z tego tłumaczyć. Przyznaje to sam Muniek, na przykład w niedawnym wywiadzie dla Rzeczpospolitej:
- Waglewski mówi, że [dzięki reklamie] ma szansę promować ciekawych artystów.
- Wojtek zawsze fajnie mówi. A moim zdaniem w takiej sytuacji chodzi o 400 tysięcy.