Dopiero kilka dni temu Mel Gibson zdecydował się udzielić długiego wywiadu, w którym odpowiedział na pytania dotyczące jego związku z Oksaną Grigorievą. Przez rok, w trakcie którego trwała batalia w sądzie, aktor nie wypowiadał się na temat nagrania ani oskarżeń o maltretowanie byłej kochanki. W końcu postanowił opowiedzieć swoją wersję wydarzeń.
Zdaniem Gibsona, Oksana wykorzystała go do zrobienia medialnej kariery i wyłudzenia alimentów oraz odszkodowania. Aktor zaprzeczył wszystkim doniesieniom świadków, a zeznania Grigorievy nazwał "wymysłami chorej osoby". Okazuje się, że to wszystko są "wydarzenia wyrwane z kontekstu". W rozmowie reżyser i aktor twierdzi:
Jestem na siebie bardzo zły. Jednak przez cały czas nikt nic mi nie mówił, że robię źle. Nawet jak popełniałem błędy, to nie byłem ich świadom. Nie podejrzewałem, że ktoś nagra mój emocjonalny wybuch. Kto mógłby uczynić coś tak nieludzkiego. Czułem się zdradzony, upokorzony i wykorzystany!
Nigdy nie traktowałem ludzi źle ze względu na ich płeć, rasę, religię czy orientację seksualną. Nie obwiniam nikogo, że mógł tak odebrać moje zachowanie. Na tych nagraniach jestem zdradzonym, nadal zakochanym i oszukanym człowiekiem. W takim stanie mówi się różne rzeczy. Trzeba to umieścić we właściwym kontekście. Zachowywałem się irracjonalnie i dlatego to tak źle wygląda.
Chciałem na początku wszystko naprawić, a potem wyrwać się z tego niezdrowego związku. To najgorszy, najcięższy okres w moim życiu - użala się nad sobą Gibson.
Czyli historie o biciu, pluciu, upokarzaniu dzieci i grożeniu śmierciąsą wyssane z palca? Zapewne znajdą się osoby gotowe w to uwierzyć. Ale co z dowodami – lekarzami, którzy potwierdzili obrażenia o Oksany oraz jej malutkiej córeczki, i oczywiście słynne nagranie z psychopatycznym Melem (zobacz: http://w561.wrzuta.pl/film/9iIXeU4FNKO/).