Pamiętacie jak Piotr Kraśko chwalił się, że papież umierając oglądał go w telewizji?. Trudno sobie wyobrazić, by nie powrócił z podobnym tematem z okazji zbliżającej sie beatyfikacji. Strony tabloidów są otwarte i gotowe przyjąć każdy jego lans. Tym razem Kraśko chwali się w tygodniku Świat i Ludzie... osobistą znajomością z Janem Pawłem II.
Byliśmy tak onieśmieleni, że trudno było powiedzieć cokolwiek rozsądnego - wspomina wnuk słynnego komunisty. Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia, było niezwykle głębokie i mocne. Gdy człowiek przed nim uklęknął, miał poczucie, że na ten krótki moment papież skupiał na nim całą swoją uwagę. Wielu z nas zupełnie straciło przy nim głowę.
W dalszej części rozmowy Kraśko daje do zrozumienia, że właściwie stał sie domownikiem Watykanu.
Byłem w kuchni papieskiej. Gdy wchodziliśmy, Włosi uprzedzili nas: "Słuchajcie, tylko nie podchodźcie do sióstr, bo one są strasznie nieśmiałe, jak tylko zobaczą kamerę to od razu uciekają". My wchodzimy, a one rozkładają ręce: "No rodacy, chodźcie kochani, damy wam po kotleciku, bo ci Włosi jakieś takie dziwne rzeczy jedzą, zjedzcie sobie coś polskiego".
Na szczęście tym razem nie poruszył swojego ulubionego wątku dotyczącego śmierci. Zapytany wprost o to, jak zapamiętał te dni, opowiedział tylko o reakcji ludzi zgromadzonych na Placu Św. Piotra. Być może ktoś mu szepnął, że to jednak trochę nietaktowne.