Kiedy Adam Małysz ogłosił zakończenie sportowej kariery, niemal od razu pojawiły się spekulacje, czym będzie zajmował na "emeryturze". Okazało się, że skoczek od dawna interesuje się rajdami samochodowymi i to w tej dziedzinie chciałby się realizować. W czwartek ogłoszono oficjalnie, że wystartuje w Rajdzie Dakar.
Rajdy samochodowe to przede wszystkim przygoda i chęć pokonania siebie. Tu niczego nie dostanę na talerzu, wiele rzeczy będę musiał wypracować sam - tłumaczy powody swojej decyzji w rozmowie z Faktem. To bardzo wciąga i motywuje. Poza tym chcę zrobić coś innego niż do tej pory. Skoczkowie wyglądają kiepsko. Wiecznie dieta, wiecznie wielkie wyrzeczenia. Często traktuje się nas nie jak mężczyzn, a chłopczyków. Więc mam ochotę zrobić coś bardzo męskiego. Obawiałem się, że jeśli nie podejmę tej decyzji teraz, to potem się rozleniwię. Stanę się celebrytą, będę występował w telewizji, jeździł na imprezy, otwierał sale gimnastyczne... A tego nie chcę.
Małysz przyznaje, że jego żona nie była specjalnie zachwycona jego planami. Chyba inaczej wyobrażała sobie czas po zakończeniu kariery sportowej męża. Swoją drogą ciekawe, czy zgłaszając ją zamiast siebie do _**Tańca z gwiazdami**_ Adam próbował ją w ten sposób udobruchać. Jeśli tak, to chyba się udało.
Na początku było ciężko. Później żona powiedziała, że będzie mnie wspierać, a teraz znów jest troszkę trudniej - mówi sportowiec. Ciężko ją przekonać, że to nie tylko pasja, ale w pewnym sensie praca. Zadałem jej pytanie: czy wyobraża sobie mnie siedzącego cały czas w domu, albo wracającego wieczorem z pracy, tylko się przespać? Stwierdziła, że nie. Wiem, że rajdy to kolejne wyjazdy, choć tego wolnego czasu będzie teraz zdecydowanie więcej niż do tej pory. A poza tym będziemy mogli pojechać na wakacje latem, jak wszyscy, co wcześniej było niemożliwe. A na narty zimą, a nie w kwietniu. To będzie totalna rewolucja, lecz jestem na nią gotowy. Nie boję się. Lubię wyzwania.
