Grażyna Szapołowska jest zdecydowana, by wyjaśnić do końca sprawę swojego nie pojawienia się na deskach teatru. Niestety, raczej wyklucza polubowne jej załatwienie. Postanowiła dochodzić swoich racji przed sądem.
W środę składam dokumenty do sądu pracy - zapowiada w Fakcie Szapołowska. Żądam anulowania decyzji o zwolnieniu dyscyplinarnym i proponuję rozwiązanie mojej umowy o pracę za porozumieniem stron. Jestem gotowa grać jako aktorka gościnnie w spektaklu "Tango" do momentu zejścia sztuki z afisza. Nigdy nie miałam zamiaru burzyć planów repertuatrowych Teatru Narodowego, co sie jednak stało w wyniku decyzji dyrektora.
W wywiadzie udzielonym Faktowi aktorka wspomniała także o propozycji finsowewgo zadoścuczynienia, jaką ponoć Dwójka złożyła Englertowi. Stacja zdementowała tę informację. Okazuje się jednak, że aktorka nie kłamała. Propozycja rzeczywiście padła, tylko nie ze strony Dwójki, lecz firmy produkującej program Bitwa na głosy, co potwierdza jej szef, Grzegorz Piekarski.
Producent przedstawił dyrektorowi kilka rozwiązań tej sytuacji jeszcze w lutym - mówi w rozmowie. Niezależnie od tego Szapołowska w swoim pozwie obiecuje pokrycie strat teatru. Niewykluczone, że swoją pomoc obiecał jej bogaty narzeczony, Eryk Stępniewski.
W pozwie znajduje się propozycja pokrycia przeze mnie faktycznych strat teatru - ogłasza w tabloidzie Grażyna.