Przed pierwszą edycją Top Model Joanna Krupa była bardziej znana w Stanach niż w swojej ojczyźnie. Obecnie twierdzi, że nie wyobraża sobie życia tylko na jednym kontynencie i zamierza dzielić czas pomiędzy Los Angeles, a Polskę. Rozważa nawet kupno apartamentu, w którym spędzałaby czas z narzeczonym i resztą rodziny.
W najnowszym numerze Vivy opowiada o początkach swojej kariery w Hollywood. Okazuje się, że Krupa miała wiele szczęścia i szybko trafiła na dobrą menedżerkę. Uniknęła dzięki temu wielu problemów, jakim muszą stawić czoła początkujące gwiazdy. W wywiadzie otwarcie przyznaje, że wiele razy proponowano jej zrobienie kariery przez łóżko:
Na imprezach poznawałam producentów, którzy mówili: "O, byłabyś super do mojego filmu. Musimy iść na obiad, porozmawiać bliżej." Odmawiałam. Nawet nie wiem, skąd we mnie ta siła. Może po mamie? Nie byłam naiwną, głupiutką dziewczynką w świecie rekinów. Odkąd mam menedżerkę, gdy ktoś prosi mnie o telefon, mówię: "Proszę bardzo, tu jest telefon do mojej menedżerki".
Modelka zwierza się też z tego, że ma grube uda i nie jest w stanie nic z tym zrobić. Skromnie stwierdza także, że jej "figura jest OK" i przyznaje, że raz poddała się operacji plastycznej. Krupa uściśla, że nie zmniejszyła biustu, jak twierdzono w mediach, ale go poprawiła:
Nie zmniejszyłam. Zmieniłam. Ale wszystko zmienić się nie da. Jak bym się nie katowała na siłowni, uda pozostaną, jakie są.
Uważacie, że ma rzeczywiście zbyt grube uda, czy to już jakaś obsesja?