Niechęć między Kingą Rusin a Jarosławem Kuźniarem to jedna z najbardziej zabawnych waśni w polskim show biznesie. Jej początek datuje się na rok 2007, kiedy dziennikarz był poważnie brany pod uwagę, by zasiąść na krześle w studiu Faktów i codziennie prowadzić program informacyjny. Prezenterka Dzień Dobry TVN odradziła jego kandydaturę Kamilowi Durczokowi i przez to Kuźniarowi zostało prowadzenie bloków informacyjnych w TVN24. Zobacz: Rusin zablokowała awans Kuźniara do "Faktów"?!
Jarek długo czekał, żeby odwdzięczyć się Kindze, ale cierpliwość się opłaciła. Uderzył tam, gdzie ją najbardziej zabolało. Na antenie stacji wyśmiał jej książkę i próby udzielania życiowych porad innym. Zobacz: Kuźniar poniża Kingę Rusin!
Rusin nie udawała nawet, że jej to nie zabolało. W jednym z wywiadów stwierdziła, że "jest jej po ludzku przykro". Szybko jednak zmieniła front i w kolejnym wywiadzie na pytanie o Kuźniara odpowiedziała, że... w ogóle nie wie, kto to taki.
Okazuje się, że gdy cała Polska śmieje się z dwóch gwiazd TVN-u, dziennikarza, który nie zapomniał zadry sprzed 4 lat, oraz "pisarki", która nie przyjmuje krytyki, Edward Miszczak, dyrektor programowy, postanowił wezwać ich na dywanik.
Miszczak przeprowadził rozmowy z Kingą i Jarkiem i zabronił im wypowiadania się na temat ich relacji w mediach - donosi nasz informator.
Jak myślicie, wytrzymają?