Doda postanowiła poprawić sobie samopoczucie i samoocenę po rozstaniu z Nergalem dając sobie samej sporą podwyżkę. Przez ostatnie lata Rabczewska brała za koncert około 30 tysięcy złotych. Dziś, żeby widzowie mogli zobaczyć na scenie jak wychodzi z trumny i wkłada sobie rękę trupa między nogi trzeba zapłacić dwa razy tyle.
Wzrosły nakłady finansowe - tłumaczy Super Expressowi współpracownik Doroty. Na samo konfetti, które Doda puszcza po koncertach, w zależności od wielkości pomieszczenia trzeba wydać 3-4 tysięcy zł. A gdzie reszta wydatków? Rekwizyty, pensje dla współpracowników...
Doda jest przekonana, że stawka 60 tysięcy za koncert nie odstraszy organizatorów imprez, gdyż jest "największą gwiazdą w Polsce", a na dodatek niebawem wyda nową płytę.
Doda jest pewna, że jej nowa płyta będzie fantastyczna, że ludzie jeszcze bardziej będą szturmować sale koncertowe, więc musi przygotować nowy, jeszcze kosztowniejszy show. Stąd podniesienie stawki aż o 100 procent - tłumaczy informator tabloidu.
Myślicie, że się przeliczy i okaże się, że ludzie nadal będą wychodzić zniesmaczeni z jej koncertów?