Maja Sablewska twierdzi, że nie chce rozmawiać o swoich byłych klientkach. Nie przepuściła jednak okazji, by zarzucić im kłamstwa. W przypadku Dody chodziło o wypowiedź, że jej byłą menedżerka nadal nie rozliczyła się z nią finansowo. A jeśli chodzi o Edytę - o oświadczenie, które za plecami swojej menedżerki wysłała do mediów. Marinę w ogóle uważa za nietrafioną inwestycję.
Myślę, że Doda musiałaby wykonać dużo pracy żeby zrobić karierę międzynarodową. I więcej na jej temat nie chcę rozmawiać - mówi Maja w wywiadzie dla Faktu. Dobrze znoszę jej oskarżenia, choć nie toleruję kłamstwa. Jeszcze raz proszę nie rozmawiajmy o niej. Edyta była pierwszą artystką, z którą się zaprzyjaźniłam. Pierwszą i ostatnią. Nauczyłam się na swoich błędach – przyznaję. Teraz razem z moją wspólniczką pracujemy nad planem profesjonalnego managementu kreatywnego, chcę dalej pomagać artystom, ale tylko na profesjonalnych mniej emocjonalnych warunkach.
Chciałabym podkreślić jedno – tej pamiętnej nocy, tuż przed podpisaniem umowy dotyczącej mojego udziału w "X Factor" dowiedziałam się o oświadczeniu, które Edyta wysłała bez mojej wiedzy do mediów. O zakończeniu współpracy dowiedziałam się kilka dni wcześniej, wtedy też obiecała mi, że oświadczenie wyślemy razem. Nieważne. Chcę pamiętać tę współpracę dobrze i specjalnie. Z Mariną udało się zrobić tyle, ile mogłam. W krótkim czasie nikomu nie znana młoda wokalistka stała się rozpoznawalna. Początek pracy z Mariną był dużym sukcesem, dostała prestiżową nagrodę za debiut. To, co się stało później, a o czym nie chcę mówić, spowodowało, że dalsza nasza praca nie jest możliwa. Ja chcę pracować z ludźmi, którzy kochają muzykę i mają pokorę. Jej piosenki były nowe, błąd był jeden - nie były śpiewane w polskim języku. Konsekwentne działanie zawsze prowadzi do sukcesu. Polski rynek muzyczny nie jest jeszcze otwarty na dobry pop. Nowości zawsze budzą ambiwalentne odczucia. Niebawem to się zmieni.
Wygląda na to, że z jakichś powodów Sablewskiej zależy na tym, by w relacjach z Edytą Górniak zachować niechętną wprawdzie, ale neutralność. Być może jest to rodzaj obustronnego paktu o nieagresji, bo Edzia na temat swojej byłej menedżerki wypowiada się dość oględnie. Nie chciała dołączyć do pozwu, który przeciwko Sablewskiej przygotowują Doda i Marina (zobacz: *Doda i Marina pozywają Majkę!)
*. W rewanżu Maja stanowczo odmówiła komentarza w sprawie prowizji od kontraktu reklamowego, której ponoć Edyta nie chciała jej zapłacić.
Ta sprawa jest jeszcze nie zamknięta - mówi w Fakcie Sablewska. Ale nie chcę jej na razie komentować.
Wyglada na to, że obie mają na siebie wzajemnie różne haki. Może rzeczywiście lepiej tego nie rozgrzebywać.
O Dodzie wypowiada się za to coraz śmielej i krytyczniej:
Ja dzielę artystów na dwie grupy. Jedna to ci, którzy wchodzą do studia i nagrywają hity - jak Hey, Kasia Nosowska itd., ale cała otoczka wokół nich jest przydymiona - mówi Maja. A są też tacy, którzy robią wokół siebie burzę - jak na przykład Doda - a wchodzą do studia i niekoniecznie nagrywają hity...