Justin Bieber od miesięcy jest w niekończącej się trasie koncertowej, z małymi tylko przerwami na wizyty w amerykańskich telewizjach czy na branżowych imprezach. My World Tour obejmuje niemal całą kulę ziemską, a także wymaga od 17-latka dużej dyscypliny i sporo wysiłku. Tak intensywne życie spowodowało, że Kanadyjczyk najpierw przeziębił się, a następnie rozchorował. Mimo to nie chciał odwoływać koncertów. A może nie mógł?
Chory jak pies, ale przedstawienie musi trwać - napisał na swoim blogu tuż przed występem w stolicy Filipin, Manili. Nazwali mnie wojownikiem!
Najwyraźniej jednak organizm nastolatka nie dał rady kolejnemu wyzwaniu. Bieber czuł się coraz gorzej, ale resztkami sił dotrwał do końca 90-minutowego, wyczerpującego show. W krótkich przerwach biegał za kulisy i kilkukrotnie wymiotował. Po koncercie napisał:
Występ był świetny, chociaż było ciężko. Jestem naprawdę chory. Teraz czas na odpoczynek!
Justin ma teraz kilka dni przerwy między koncertami, będzie więc miał czas, aby odzyskać siły. Nie zamierza bowiem odwoływać koncertów.