Kilka miesięcy temu Michał Wiśniewski szumnie deklarował, że nawiązał współpracę ze swoją byłą żoną i zamierza zrobić z niej "królową dance". Wszyscy pamiętamy, jak żenująco skończyło się to za pierwszym razem. Tym razem miało być zupełnie inaczej i lepiej...
Okazało się oczywiście, że byli małżonkowie nie byli w stanie się dogadać, a Michał zrezygnował z reprezentowania Marty. Jak sama twierdzi, oboje przeliczyli się myśląc, że ich relacje są już normalne. Prawdę mówiąc, nie przypominamy sobie, żeby kiedyś normalne były.
Miało być fajnie, a wyszło jak zwykle... - mówi Mandaryna w wywiadzie z wp tv. „Co ja mam powiedzieć, nie wyszło. Doszliśmy do wniosku, że artysta nie może jednak być menadżerem artysty [Artysta...? Artysty?! :D] , bo każdy z nas ma trochę inną wrażliwość [czytaj: "odczuwamy świat głębiej"] i trochę czego innego oczekuje. Ani mnie, ani Michałowi za bardzo czegoś narzucać nie można, no i gdzieś tam się nie zgodziliśmy. I dobrze, że rozstaliśmy się w połowie naszej współpracy, a nie pod koniec. Uznaliśmy, że ochłonęliśmy, że nabraliśmy dystansu do pewnych rzeczy, no ale niestety... nie. Szkoda. Nie chcę mówić źle, ani o tej współpracy, ani o Michale, więc nie powiem nic.
Mamy również dobrą wiadomość dla fanów Marty. Nie odpuszcza i nadal planuje wydanie kolejnej płyty. Nie przeszkadza jej w tym fakt, iż cały dotychczasowy materiał został u Michała. Ani, że nie ma już żadnych "fanów Marty".
Piosenki zostały u Michała, ani mi ich nie zabrał, ani nie ukradł, po prostu były jego. A ja szykuję nowy materiał jeszcze wolniej niż zwykle, ale szykuję się do singla, którego kończę.
Cóż, idzie jej to podobnie, jak kończenie kariery.