Pokolenie moich uczniow uprawia teatr, który mnie nie interesuje - wyznaje w dzisiejszym Super Expressie Jerzy Stuhr. Nietrudno zgadnąć, kogo ma na myśli. Wprawdzie Michał Żebrowski odpierał ostatnio zarzuty, że jako dyrektor teatru 6.Piętro jest współodpowiedzialny za skomercjalizowanie sztuki wysokieji sprowadzenie jej do poziomu Tańca z gwiazdami, jednak najwyraźniej nie udało mu się przekonać Stuhra.
Aktor z reguły nie pojawia się w placówkach prowadzonych przez młodsze pokolenie aktorów. Najwyraźniej uważa, że z polską sceną dzieje się coś złego. I nie zamierza w tym uczestniczyć. Wyjątek zrobił niedawno dla Krystyny Jandy. W wystawionej przez Teatr Polonia sztuce Czechowa 33 omdlenia zagrał artystę, który żegna się ze sceną. Czyli samego siebie.
Czuję się już zaspokojony - wyznaje w tabloidzie. Mało jest takich ról, które mogą mnie jeszcze zaskoczyć. Jak już się tyle zagrało, to po co powtarzać się, jeszcze raz udowadniać, że jest się dobrym?
Ale spokojnie - nie stracimy go zupełnie tak jak Marka Kondrata. Stuhr wprawdzie rezygnuje ze sceny, ale nadal zamierza występować w filmach. Wraz z synem, Maciejem, przygotowuje nowy projekt komediowy.
To historia człowieka, opowiedziana przez 60 lat. Syn zagrałby młodego człowieka, ja tego w dojrzałym wieku. Chciałbym zabawić widza polskiego komedią, tylko nie ma chętnych na sfinansowanie projektu.