Alicja Bachleda-Curuś nie lubi rozstawać się z synkiem i zawsze zabiera go na plan filmowy. Dotąd ten system pracy sprawdzał się dobrze, bo aktorka pracowała w miejscach, w których nie jest rozpoznawalna. Nie miała żadnego problemu z tym, by po zakończeniu pracy zabrać Herny'ego Tadeusza na spacer do parku, czy pójść do sklepu bez zainteresowania ze strony fanów. Dotychczas nie miała potrzeby by prosić producentów o zatrudnienie ochroniarzy dla niej lub dla synka.
Sytuacja zupełnie inaczej przedstawia się w Polsce, gdzie Bachleda uchodzi za wielką gwiazdę. Bojąc się o spokój synka, poprosiła producentów filmu Bitwa pod Wiedniem o zapewnienie mu specjalnej ochrony.
Ala boi się zabierać Henia na plan w Polsce. Wie, że tutaj nie będzie mieć tyle spokoju - mówi w rozmowie z Faktem osoba z rodziny Alicji. Faza rozmów z produkcją trwała długo. Zastanawiali się, w jaki sposób zapewnić jej i synkowi spokój i bezpieczeństwo. Ala chciałaby mieć Henry'ego cały czas przy sobie .
Cóż, jeżeli chłopca faktycznie pilnować będą ochroniarze, Alicja spędzi czas w Polsce w iście amerykańskim stylu...