Historia Kerry Campbell, która opowiadała przed kamerą, że wstrzykuje swojej 8-letniej córce botoks, wywołała ogromne kontrowersje na całym świecie. Brytyjka mieszkająca na stałe w USA twierdziła, że robi to "dla dobra swojego dziecka", które startuje w konkursach piękności i martwi się, że ma zmarszczki. Finał historii był taki, że kalifornijskie służby tymczasowo odebrały jej dziecko. Teraz jednak kobieta twierdzi, że wszystko zostało zmyślone, a jej zapłacono, aby kłamała przed kamerą...
Naprawdę nazywa się Sheena Upton i dowodzi, że działała na zlecenie dziennikarzy z brytyjskiego tabloidu The Sun, którzy zaoferowali jej 200 dolarów za odegranie roli matki obsesyjnie dbającej o urodę swojej kilkuletniej córki.
Dostałam specjalny scenariusz oraz instrukcje, jak powinnam się zachowywać - mówi Sheena. Prawda jest taka, że nigdy nie wstrzykiwałam mojej córce botoksu, nie woskowałam jej nóg, nie startowała również w żadnym konkursie piękności.
Kobieta twierdzi również, że dostała dodatkowe wynagrodzenie za występ w dwóch kolejnych programach telewizyjnych i dopiero odebranie dziecka przez opiekę społeczną zmusiło ją do wyznania prawdy. Przedstawiciele The Sun zapewniają, że nie mają z aferą nic wspólnego.
The Sun zaprzecza, jakoby opublikowało artykuł, w którym zawarte zostały nieprawdziwe informacje. Nigdy nie mieliśmy intencji, aby rozpowszechniać niesprawdzone materiały - czytamy w wydanym przez redakcję oświadczeniu. Pełną wersję artykułu wykupiliśmy od renomowanej i sprawdzonej wielokrotnie amerykańskiej agencji prasowej. Nigdy nie mieliśmy bezpośredniego kontaktu z panią Campbell/Upton. Dołożymy również wszelkich starań, aby wszystkie kontrowersje w tej sprawie zostały jak najszybciej wyjaśnione.
Niezależnie od tego, czy historia została zmyślona, czy nie - *wystąpilibyście z takim wyznaniem w telewizji za niecałe 600 zł? *Jeżeli kobieta mówi prawdę, ukarano ją wyjątkowo surowo za jej głupotę.