Oficjalna wersja rozstania Arnolda Schwarzeneggera i jego żony Marii Shriver jest taka, że to skruszony aktor przyznał się do ukrywanego romansu i nieślubnego syna. To miało rozwścieczyć Shriver i doprowadzić do separacji, a w konsekwencji do złożenia przez nią pozwu o rozwód. Teraz jednak na jaw wychodzą nowe szczegóły. Okazuje się, że żona Arniego sama musiała odkryć bolesną prawdę. On sam się do tego nie kwapił.
Nic dziwnego - Maria przez lata była dziennikarką śledczą. Przez lata nabierała podejrzeń co do tego, kto tak naprawdę jest ojcem dziecka pracującej w ich domu Mildred Baeny. W końcu zapytała kobietę wprost, a odpowiedź, którą uzyskała, była szokująca. Z tymi informacjami udała się do męża, który dopiero wtedy przyznał się do długo ukrywanej zdrady.
Maria od dłuższego czasu miała wątpliwości i pewne podejrzenia - mówi osoba cytowana przez OK! Magazine. Postanowiła więc zapytać Mildred. Kiedy ta wyjaśniła, co tak naprawdę zaszło, Maria poszła do Arnolda. On wszystko potwierdził.
Wychodzi więc na to, że gdyby Shriver sama nie odkryła jego zdrady, zapewne ukrywałby ją do końca. Stało się jednak inaczej, co nie pozostało bez wpływu na jego karierę - po zakończeniu przygody z polityką Arnie planował bowiem powrót do aktorstwa. Miał wystąpić przecież w kolejnej części Terminatora. Pytanie, kto będzie chciał teraz współpracować ze skompromitowanym byłym kulturystą.