Kandydatka SLD w wyborach parlamentarnych postanowiła wyspowiadać się w Super Expressie ze swoich dramatycznych wyborów, które zaprowadziły ją do nocnego klubu. To klasyczna historia z cyklu "byłam młoda, potrzebowałam pieniędzy". Gdzieś to już słyszeliśmy...
To był koszmarny okres. Tata zmarł, mamie było ciężko. Postanowiła wyjechać do pracy za granicę. I tam miała wypadek samochodowy. Została ciężko ranna, złamała kręgosłup i była sparaliżowana. W wieku 18 lat mój świat obrócił się do góry nogami - wspomina. Miałam 10-letnią siostrę, chorą mamę, do spłacenia długi, kredyty i moje marzenia o studiowaniu marketingu. Od ponad trzech lat pracowałam w instytucie badawczym, a do tego zaocznie studiowałam. Pensji jednak nie wystarczało nawet na raty kredytu. A potrzebowałam pieniędzy na leczenie mamy, utrzymanie siostry, domu... Musiałam znaleźć drugą pracę. I to dobrze płatną.
Nie miałam wyboru - zapewnia. To była najtrudniejsza decyzja w życiu. W tajemnicy przed rodziną zdecydowałam się na pracę w klubie go-go. *W ciągu dnia byłam menedżerem, nocą tańczyłam w klubie. Pomoc instytucji państwowych to jedna wielka fikcja. Nikt nie chciał nam pomóc. Instytucje państwowe odsyłały jedna do drugiej. Zrozumcie. *Nie miałam wyjścia. Miałam kraść? Ze łzami w oczach walczyłam, by za wszelką cenę zachować odrobinę godności. Nie wstydzę się tego, co zrobiłam. Ratowałam rodzinę. Chcę zostać politykiem, by pomagać biednym, potrzebującym ludziom.
Myślicie, że smutna historia jej życia zapewni jej głosy wyborców? Wierzycie, że naprawdę walczyła na rurze o godność ze łzami w oczach?