Courtney Love od dawna uważana jest za naczelną narkomanką show biznesu. Jednak, jeśli wierzyć jej zapewnieniom, to jedynie wizerunek, jaki lansują media. W wywiadzie udzielonym redakcji The Fix, portalu poświęconemu wychodzeniu z nałogu, jest po terapii odwykowej i od narkotyków trzyma się z daleka.
Od lat nazywa się mnie pijaczką i narkomanką i zaczynam mieć tego dosyć. Mam to już dawno za sobą. Jestem na dobrym programie odwykowym. Jestem czysta. Nie biorę heroiny i cracku - mówi Love.
Piosenkarka przyznaje jednak, że uzależniła się od innego środka. Przyjmowała spore ilości leku uspokajającego o nazwie Adderall:
Adderall został mi przepisany przez lekarza pierwszego kontaktu. Jednak, kiedy media doniosły, że przez niego Britney Spears miała załamanie nerwowe, pomimo tego, że badanie krwi wykazało, że brała mniejszą dawkę, niż ja, zdecydowałam się zrezygnować z tego gówna.
W wywiadzie Love twierdzi również, że gwiazdy show biznesu dzwonią do niej, jak tylko wpadną w tarapaty. Bez żadnych problemów operuje ich nazwiskami.
Wciągałam dragi z tyłka Pameli Anderson – wspomina. Lindsay Lohan zadzwoniła do mnie po tym, jak została aresztowana. Powiedziałam jej, że ma się pozbierać i zaufać decyzji sędziego. Z jakiegoś powodu zadzwoniła do mnie kiedyś Kim Stewart po tym, jak Paris Hilton została zatrzymana za prowadzenie na podwójnym gazie. Nawet ich nie znam. Jestem jakąś ciotką od narkotyków? Uratowałam życie Kelly Osbourne dwa razy. Raz zrobiłam jej masaż serca, następnym razem robiłam to samo i budziłam ją ze śpiączki.