Kilka dni temu mogliście u nas posłuchać nowego singla Edyty Bartosiewicz. Piosenkarka, która obiecywała fanom, że jej nowy album trafi do sklepów przed końcem zeszłego roku, powróciła niestety jedynie z piosenką ze ścieżki dźwiękowej do nowego filmu animowanego o przygodach Kubusia Puchatka.
Dzięki ci, Puchatku, że przyszedłeś po mnie, wziąłeś za rękę i powiedziałeś: "Nie marudź, idziemy" – mówi piosenkarka w najnowszym wywiadzie z miesięcznikiem Zwierciadło.
W rozmowie Bartosiewicz wspomina ostatnie kilka lat swojego życia osobistego i prób wydania kolejnych piosenek. Wyznaje, że problemy zaczęły się 10 lat temu, gdy zaczęła tracić głos:
Walczyłam zaledwie o swój dawny, satysfakcjonujący pułap możliwości. Tymczasem brzmiałam coraz gorzej. Nie było dawnej ekspresji, dawnej Edyty, dawnej przyjemności ze śpiewania – mówi. Chciałam ukryć prawdę przed światem. Wstydziłam się swojej niemocy. Przełom nastąpił w 2006 roku. Było już tak źle, że wylądowałam w szpitalu.
Edyta przeszła załamanie nerwowe po śmierci przyjaciela i menedżera Jacka Nowakowskiego. Dopiero długa praca nad sobą pozwoliła jej zmienić priorytety w życiu.
Bardzo chciałam wydać płytę w 2010 roku – zapewnia. Na pytanie, czy album się w ogóle ukaże, odpowiada: Tak. Ale to dziś mniej ważne. Moja długa podróż dała mi inny skarb. Do momentu załamania widziałam swoją wartość jedynie w piosenkach, które tworzę, a nie w tym, jaką jestem osobą. Świadomość trudu i mojej pracy przez ostatnie dziewięć lat pozwala mi dziś cenić samą siebie jako człowieka. I polubić siebie.
Czekacie wciąż na nową płytę Edyty? Sądzimy, że wciąż jest spora grupa osób, która kupiłaby ją w ciemno.
Obejrzyjcie teledysk do jej nowego singla:
*Zobacz: http://w970.wrzuta.pl/film/8TunriDcAi6/ *