Kinga Rusin nie zapomniała o dniu Matki - a dokładniej, świętowała go ze swoją mamą już jakiś czas temu. Obie panie wybrały się bowiem na wycieczkę do Rzymu. Niedługą, bo tylko czterodniową, ale treściwą:
Cieszyłam się, widząc, jak mama bardzo przeżywa nasz wyjazd - mówi Kinga tygodnikowi Świat i Ludzie. I bardzo chciałam, żeby wyprawa nie zabiła jej wyobrażeń. A trochę się tego obawiałam, bo nasz pobyt trwał tylko cztery dni. Na szczęscie udało się nam zobaczyć chyba wszystko, co najpiękniejsze. Codziennie robiłyśmy piechotą po trzydzieści kilometrów.
Oczywiście, jednym z punktów programu było obejrzenie grobu Jana Pawła II: Długo stałyśmy w kolejce, by dostać się do bazyliki Świętego Piotra. Gdy wreszcie stanęłyśmy przed grobem naszego papieża, widziałam, że mam miała łzy w oczach, że ścisnęło ją w gardle.
Rusin nie traktuje wycieczki jako wielkiego gestu, raczej jako rewanż za pomoc w opiece nad dziećmi: Wreszcie mogłam się mamie odwdzięczyć. Sprawić jej przyjemność. Nie spodziewałam się jednak, że ta podróż tak bardzo zacieśni nasze więzi. Przez cztery dni bez przerwy gadałyśmy. Czułyśmy się, jak przyjaciółki na rzymskich wakacjach.
Mama Rusin ma jeszcze jedno marzenie - zobaczyć wieżę Eiffla w Paryżu. Chyba wiemy, co Kinga da jej w prezencie urodzinowym.