Ledwo wczoraj zakończyła się pierwsza polska edycja X Factor, a Maja Sablewska już udzieliła wywiadu, w którym podsumowuje swoją pracę w jury. Menedżerka przekonuje na łamach magazynu Show, że nie wzięła udziału w programie by poczuć się w końcu gwiazdą. Twierdzi, że przyświecał jej wyłącznie szczytny cel samodoskonalenia się i zdobywania kontaktów dla podopiecznych... Co więcej, Maja przekonuje, że... "zawsze lubiła być na drugim planie". Żartuje? Niestety, chyba nie.
Przyjęłam zaproszenie do X Factor jako ekspert, a nie z potrzeby lansu - twierdzi. Zawsze lubiłam być na drugim planie i nigdy mi to nie przeszkadzało. Nie wzięłam udziału w X Factor po to, żeby pokazać że też mogę być na pierwszym planie. Nie mam parcia na szkło. Udział w programie traktuję jako swoją drogę rozwoju, ale w pracy menedżera i producenta.
Sablewska oczywiście wspomina także o konflikcie z Edzią, Dodą i Mariną. Enigmatycznie stwierdza, że całą "spiralę medialnej nienawiści" nakręciła Łuczenko, z którą najprawdopodobniej spotka się w sądzie. Przyznaje, że popularność, jaką przyniósł jej udział w programie zweryfikowała wiele osób z jej otoczenia. Obecnie jej największą przyjaciółką, jak kiedyś Rabczewska czy Górniak, jest Żaneta Szlagowska, mama Toli, którą nazywa "niezastąpioną drugą połówką". Przy okazji rozmowy o wrogach i przyjaciołach nie mogła nie wspomnieć o Kubie Wojewódzkim:
Nie ukrywam, że mnie Kuba rozczarował pod wieloma względami, ale tak się zdarza. Po prostu. Jego odczucia muzyczne są pozbawione odpowiedzialności. Zapala się czerwona lampa kamery i zaczyna się show. Dla mnie Kuba jest takim klaunem, który zabawia publiczność. A ja bardzo lubię chodzić do cyrku. Lubię przyglądać się takim postaciom.
Jak myślicie, długo myślała nad tą "ciętą ripostą"?