Olga Frycz od dawna nie ukrywa, że ma wielki żal do ojca. Nie tylko o to, że porzucił rodzinę, bo w końcu Olga też ma za sobą rozbite małżeństwo, więc w tym względzie ojciec może chyba liczyć na jej wyrozumiałość. Chodzi głównie o to, że, jak twierdzi młoda aktorka, ojciec zrobił wszystko, by utrudnić jej start w zawodzie. Podobno to na jego prywatną prośbęnie przyjęto jej do szkoły aktorskiej...
Olga wprawdzie i tak gra, ale wykształcenia zawodowego nigdy nie zdobyła. Jak donosi Fakt, między ojcem a córką nadal pozostało wiele złych emocji. Podobno kiedy Jan Frycz otrzymał propozycję zagrania w filmie Sanktuarium, do którego zaangażowano także jego córkę, postawił producentom ultimatum: Albo ja albo ona.
Producenci nie zastanawiali się długo i wyrzucili Olgę z pracy. Co powiedzielibyście ojcu na jej miejscu?
Gdy się o tym dowiedziała, było jej przykro - mówi w rozmowie z tabloidem znajomy aktorki. Nie przypuszczała, że ojciec może zrobić jej cos takiego. To jest dla niej zbyt przykre i nie chce nawet o tym wspominać.
Relacje w środowisku aktorskim w ogóle nie układają się Oldze najlepiej. Nie tylko własny ojciec nie chce się z nią spotkać na planie. Odwróciło się od niej także wielu aktorów, którzy mają jej za złe rozbicie małżeństwa Ilony Ostrowskiej i Jacka Borcucha.