Zmiany personalne wprowadzone w ostatniej edycji amerykańskiego Idola odświeżyły formułę programu i sprawiły, że widownia nadal chętnie zasiada przed telewizorami. Obok Randy Jacksona w 10. edycji w panelu jurorskim miejsca zajęli Jennifer Lopez i Steven Tayler. Piosenkarce udało się wynegocjować stawkę za jeden sezon na poziomie 12 milionów dolarów. Za kolejną edycję chce znacznie więcej...
Simon Cowell, który zajął się promowaniem amerykańskiej edycji X Factor, zarabiał aż 35 milionów dolarów za sezon. Lopez wyszła z założenia, że jej należy się dokładnie tyle samo. Jak donosi Hollywood Reporter, piosenkarka nie jest zadowolona ze swojej gaży i chce renegocjować kontrakt. Jej stawką wyjściową ma być właśnie 35 milionów dolarów, czyli około 640 tysięcy dolarów za godzinę pracy na wizji! W udzielonych niedawno wywiadach Lopez podgrzewa atmosferę twierdząc, że jeszcze nie podjęła decyzji co do powrotu do 11. edycji.
Kocham "Idola", ale w mojej karierze dzieje się teraz naprawdę wiele. Muszę podjąć decyzję, co chcę robić w przyszłym rok - powiedziała w rozmowie z dziennikarzami BBC. Mam jeszcze ten komfort, że producenci nie wymagają ode mnie deklaracji.
Udziałowi w Idolu przypisuje się niedawny powrót Lopez na szczyty list przebojów. Prawdopodobnie więc to tylko próba szantażu producentów. Jeżeli z niej jednak zrezygnują, bardzo wątpliwe, że zarobi gdzieś w tym czasie nawet te "marne" 12 milionów?