Odnosząca ostatnio wielkie sukcesy w USA brytyjska piosenkarka Adele od początku swojej kariery zmagała się nie tyle ze swoją nadwagą, ale z tym, jak jest przez nią postrzegana. Niezwykle utalentowana artystka była i nadal jest ofiarą wielu ataków jedynie ze względu na swoje nadprogramowe kilogramy. Ponoć po przyjeździe do Stanów, gdzie jak chyba nigdzie indziej na świecie panuje kult szczupłego ciała, postanowiła... przejść na dietę. Jak można się domyślać, nie była to decyzja samodzielna.
To właśnie miało być powodem odwołania kilku koncertów wokalistki. Wytwórnia dystrybuująca jej płyty na rynek amerykański zażądała, aby schudła.
Tuż po wylądowaniu w Los Angeles na początku maja przyszli do niej ludzie z wytwórni i kazali zrzucić kilkanaście kilo - mówi osoba z otoczenia Adele w rozmowie ze Star Magazine. Była tym zszokowana. Jakby miała mało problemów…
Kolejnym kłopotem 23-letniej piosenkarki są napady paniki, które nasilają się od czasu, kiedy na jej występy zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi. Zdaniem przyjaciół zupełnie sobie z tym nie radzi.
Presja, jaką się na niej wywiera, jest ogromna. Adele postrzega siebie jak zwyczajną dziewczynę z Londynu, a w LA poczuła się po prostu zaszczuta. Chciała wracać do domu. Dużo piła ze swoją ekipą, zaczęła też bardzo tęsknić. Postanowiła więc odwołać kilka ostatnich koncertów i wrócić do Anglii, żeby spotkać się ze swoim chłopakiem.