Tym razem wybuch wulkanu w Chile uniemożliwił jej kontynuowanie podróży do Australii. Dziennikarka, która dopiero co zaleczyła dwie groźne choroby tropikalne, którymi zaraziła się na Borneo, pierwsze po chorobie ujęcia Kobiety na krańcu świata zaplanowała w relatywnie bezpiecznej i cywilizowanej Australii. Bez żadnych złych przeczuć wsiadła na pokład samolotu i... utknęła na lotnisku Hongkongu.
Jest tam już od dwóch dni, czekając aż sytuacja się poprawi na tyle, by linie lotnicze zdecydowały się wznowić loty. W Australii dziennikarka miała spędzić 3 tygodnie.
Przypomnijmy jej wcześniejsze wesołe przygody: Martyna jest chora. Zaraziła się od... orangutana!
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.