Ponad trzy lata temu w wypadku samochodowym w warszawskiej Dolince Służewieckiej zginął dziennikarz Super Expressu, Jarosław Zabiega. Ferrari prowadził Maciej Zientarski, również dziennikarz motoryzacyjny. Przez cały ten czas nie udało się go przesłuchać mimo że prokuratura wydała postanowienie o postawieniu mu zarzutów już w lipcu 2008 roku, jednak przez ponad 2 lata biegli uznawali, że stan zdrowia nie pozwala mu na udział w jakichkolwiek czynnościach.
Rok temu jednak biegli - m.in. neurolog i psychiatra - ostatecznie zezwolili na przeprowadzenie przesłuchania. Zientarski zeznał wówczas, że wypadku nie pamięta i odmówił składania wyjaśnień. Prokuratura w skierowanym w październiku 2010 aktu oskarżenia zarzuca mu, że nie dostosował prędkości do panujących na drodze warunków - jechał 150 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h - a także nie uważał na znaki ostrzegające o nierównej drodze. Wszystko to składa się na nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertlenym.
Teraz wyznaczono wreszcie datę pierwszej rozprawy - jak donosi TVP Info sąd zebrać ma się 9 września, czyli prawie rok po postawieniu Zientarskiemu zarzutów. Jeżeli oskarżenie potwierdziłoby się, grozi mu nawet do 8 lat więzienia.
Co prawda sam dziennikarz odmawia składania zeznań, ale jeszcze w lutym jego ojciec Maciej Zientarski tak bronił go w telewizji: Mój syn stracił wszystko!