Niezbyt dobra passa Lindsay Lohan trwa. Mimo w miarę udanej terapii odwykowej, przekonaniu sądu o swojej niewinności w sprawie kradzieży naszyjnika, nadal nie udało się jej zdobyć sensownej i mającej szansę na sukces roli filmowej. Najpierw wyrzucono ją z obsady produkcji o tragicznym życiu gwiazdy porno, Lindy Lovelace. Później miała wystąpić w serialu o słynnej amerykańskiej rodzinie mafijnej u boku Johna Travolty - wszystko wyglądało bardzo obiecująco do czasu, kiedy znów ogłoszono, że współpraca z nią została zakończona.
Na szczęście zawsze zostają piękne sesje i uduchowione wywiady w magazynach. Niesamowite, że nadal chcą ją gdziekolwiek zapraszać. I to nie byle gdzie - najnowsza rozmowa z upadłą gwiazdką ma ukazać się we włoskim wydaniu _**Vanity Fair**_, a jej fragmenty właśnie wyciekły do internetu.
_**Chcę być dobrą aktorką i nią jestem. Człowiek uczy się na błędach, prawda?**_ - wyznaje filozoficznie Lindsay. O swoim pobycie w więzieniu powiedziała jedynie: Dopóki nie jesteś mordercą, nie widzisz powodu przebywania tam. Ja nie skrzywdziłam nikogo oprócz siebie samej!
Jednocześnie LiLo zapewniła, że przebiera w propozycjach zawodowych. Ponoć niedługo mamy zobaczyć ją na wielkim ekranie.
W październiku zaczynam pracę i wchodzę na plan. Cały najbliższy rok mam zamiar spędzić na ciężkiej harówce**.**