Lindsay Lohan pracowicie spędziła swój areszt domowy. Przez 35 dni, w ciągu których nie mogła wychodzić na dwór, przeczytała kilka scenariuszy, skontaktowała się z wieloma agentami i zaprosiła do siebie ekipę włoskiego Vanity Fair, by zrobiła jej sesję zdjęciową. Fotografie pojawiły się w najnowszym numerze miesięcznika. W wywiadzie gwiazda opowiada o swoim wyroku, który zasądzono jej za kradzież naszyjnika ze sklepu jubilerskiego w Los Angeles.
Więzienie powinno być tylko dla morderców. Dopóki nikogo nie zabijesz, nie powinni cię wrzucać za kratki. Nie skrzywdziłam nikogo, oprócz samej siebie - mówi Lindsay.
Aktorka twierdzi również, że problemy ma już za sobą. Chce się skoncentrować na graniu w filmach. Niedawno podpisała kontrakt na udział w obrazie Gotti: Three Generations.
Zaczynam pracę w październiku. Mam nadzieję, że cały następny rok spędzę na planie filmowym - zdradza. Popełniłam wiele błędów. Byłam młoda i naiwna. Nie doceniałam tego, co mam. Jeśli się skupię, mogę osiągnąć to, co chcę.
Dajecie jej jeszcze jakieś szanse?