Ze wszystkich gwiazd serii o Harrym Potterze Rupert Grint budzi największa sympatię. Aktor zachował naturalny wdzięk i skromność. Pomimo milionów na koncie unika imprez, skandali, osób z show-biznesu i hollywoodzkiego splendoru. Gwiazdor w wywiadzie dla magazynu Glamour opowiedział o swoich doświadczeniach z planu ostatniej części filmów o szkole czarodziei:
Pocałunek z Emmą Watson to była najbardziej nienaturalna rzecz na świecie. Znamy się od wielu lat. Odkąd skończyliśmy 10 lat, widywaliśmy się niemal codziennie na planie filmowym. Czuliśmy się bardzo dziwnie.
To nie był pocałunek z języczkiem, ale pełna energii scena - dodał. Powtarzaliśmy ją z trzy czy cztery godziny, zanim udało nam się uchwycić odpowiedni pocałunek. Powtarzanie tego w kółko zaczynało być śmieszne. Ostatecznie reżyser zdecydował się użyć w filmie pierwszej próby. Bardzo śmialiśmy się z Emmą, gdy okazało się, że całowaliśmy się przez kilka godzin, a widzowie zobaczą pierwszy z pocałunków.
Rupert przyznaje, że nie podoba mu się Miley Cyrus, ale za to chętnie spotkałby się z Królową Elżbietą lub Juliette Lewis. Ponieważ nie ma doświadczenia w randkowaniu i nigdy nie był w poważnym związku, to wyjątkowo krępują go sceny miłosne:
Czułem się bardzo zażenowany, gdy kręciliśmy Cherrybomb. Na planie jest około ośmiu osób. W tym połowa z nich to mężczyźni z kamerami wycelowanymi w twoje nagie ciało. To bardzo krępujące.
Grint nie krył się ze swoim brakiem doświadczenia w sprawach damsko-męskich. Jego najdłuższy związek trwał niecały miesiąc, a on nigdy nie poszedł z kimś do łóżka na jedną noc. Ma silne postanowienie nigdy nie umawiać się z aktorkami. Woli "zwyczajne dziewczyny".