"Afera futrzana" sporo kosztowała Anię Muchę. Utrata popularności, publicznego wsparcia i publiczne nazywanie jej "imbecylem" przez koleżanki z show biznesu mocno odbiło się na jej karierze. Prawda jest taka, że nie pozbierała się od czasu sławnej premiery Och Karol 2, gdzie biegała po czerwonym dywanie, obnosząc się swoim naturalnym futrem.
Jak widać, Mucha nie za bardzo przejmuje się tym, że większość społeczeństwa jest niec bardziej wrażliwa niż ona. W najnowszym wywiadzie z Twoim Stylem chwali się, że w swojej kolekcji posiada buty... ze skóry pytona. Zaznaczmy, że te, podobnie jak zwierzęta futerkowe, są z reguły obdzierane ze skóry żywcem.
Nie wiem ile par liczy moja kolekcja, ale z pewnością jest wciąż za mała – przechwala się w rozmowie z dziennikarką. Na buty poluję najczęściej na urlopie, bo tylko wtedy mam czas. Kupuję zachłannie i na zapas, bez patrzenia na metkę z ceną. Po prostu niefrasobliwie tłumaczę sobie, że potem długo niczego już sobie nie sprawię. I zaraz znów na kolejne szpilki wydaję majątek, rezygnując z innych potrzeb.
Na przykład wciąż nie mam telewizora, ale za to klasyczne mokasyny Tods's posiadam w kilkunastu kolorach. Mam też szpilki Louboutina z zamszu, skóry pytona, różowego atłasu. Wyznaję zasadę: sukienki czy szorty mogę mieć z H&M, ale buty to inwestycja w dobre samopoczucie.
Cieszymy się, że przynajmniej ona się z tym dobrze czuje. Trudno nam jednak zrozumieć, dlaczego tak wytrwale pracuje na miano "polskiej Cruelli DeMon".