Jak pisaliśmy w nocy, bokser Krzysztof "Diablo" Włodarczyk został przewieziony na oddział toksykologiczny warszawskiego Szpitala Praskiego. Zmagający się z trwającą od dwóch lat depresją sportowiec zażył około 30 tabletek leków antydepresyjnych... Na szczęście okazał jeszcze na tyle przytomności umysłu, by zadzwonić do jednego ze swoich przyjaciół z prośbą o ratunek. Tej rozmowie prawdopodobnie zawdzięcza życie. Czy chciał popełnić samobójstwo...?
W czwartek ok. godziny 13-tej Krzysiek zadzwonił do mnie i powiedział, że łyknął sporo tabletek - mówi w rozmowie z Faktem szwagier boksera, Tomasz Babiloński. Mówił, że słabnie i żebym przyjechał jak najszybciej. Pognałem do Piaseczna, po drodze dzwoniłem do innych bokserów: Tomka Hutkowskiego i Pawła Kołodzieja. Oni przyjechali na miejsce przede mną. Gdy ja tam przybyłem, Krzysiek był nieprzytomny. Niedługo przyjechała karetka i zabrała go do szpitala.
Powodu próby samobójczej Włodarczyka jego przyjaciele upatrują w problemach małżeńskich, z którymi sobie nie radzi.
Nie pokazywał tego na zewnątrz, ale bardzo to przeżywał - mówi informator tabloidu.
Żona boksera przebywa obecnie w Hiszpanii. Według najświeższych informacji życiu Włodarczyka nie zagraża już niebezpieczeństwo. Wczoraj wieczorem zaczął odzyskiwać przytomność.
_**Odwiedziłem go, poznał mnie**_ - potwierdza w rozmowie z tabloidem szwagier boksera. Wprawdzie ciężko było mu mówić, ale czuje się coraz lepiej. Czasami jeszcze traci przytomność, nie ma już jednak zagrożenia życia. Z każdym dniem będzie coraz lepiej.
Pytanie, czy dojdzie do siebie również psychicznie.