Sytuacja finansowa Lindsay Lohan na pewno nie należy do najlepszych. Aktorka od dłuższego czasu nie może dostać żadnej roli, zarabia jedynie na sesjach zdjęciowych i wywiadach, w których mówi o swojej ciężkiej sytuacji, o zmaganiu się z problemami i o tym, że nikt jej nie rozumie.
Dwa dni temu LiLo zjawiła się w sądzie, aby opowiedzieć o swoich postępach na zwolnieniu warunkowym. Sędzina chciała dowiedzieć się, jak 25-latka radzi sobie z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków, kontynuując rozpoczętą podczas zamkniętego odwyku terapię. Co ważne, terapię, której koszty pokrywa bezrobotna gwiazdka z własnej kieszeni. Jednak, jak powiedziała w imieniu Lohan jej adwokat, aktorki nie stać na to, aby dalej opłacać nakazane przez sąd sesje terapeutyczne. Od wielu miesięcy nie ma bowiem stałego źródła utrzymania.
Sędzina była nieugięta i poradziła Lindsay, że jeżeli jej samej nie stać na opłacenie terapii, powinna poszukać pomocy u innych. Przypomnijmy, że kiedyś dostała już taką propozycję - organizacja broniąca praw zwierząt, PETA, zapowiedziała, że opłaci jej pobyt na odwyku, jeżeli LiLo... przestanie jeść mięso.
Nie obyło się również bez wpadki - Lindsay, która dowodziła przed sądem, że nie stać jej na zasądzone leczenie, pojawiła się w budynku sądu w szpilkach od Louboutina, wartych 1500 dolarów (czyli prawie 4,5 tysiąca złotych)! Być może to właśnie widok czarnych sandałków na cienkim obcasie z charakerystyczną, czerwoną podeszwą nie pozwolił uwierzyć sędzinie w ciężką sytuację finansową Lohan?
Cóż, mogła to chyba rozegrać nieco lepiej.