Informacja o śmierci Amy Winehouse jest bardzo przykra, ale niestety nie do końca zaskakująca. Problemy piosenkarki z nałogami znane były od kilku lat, a zaczęły się wraz z toksycznym związkiem z Blake'm Fielder-Civilem. Jej były mąż chwalił się nawet, że to właśnie on jest odpowiedzialny za to, że wpadła w uzależnienie od narkotyków i alkoholu. Zobacz: "Zrobiłem z Amy narkomankę"
Mimo że Winehouse nigdy ostatecznie nie uporała się ze swoim uzależnieniem, a w mediach wciąż zapewniała, że "wychodzi na prostą", prywatnie bardzo bała się, że pewnego dnia jej organizm nie wytrzyma stylu życia, które prowadzi. Jej były współpracownik już w grudniu 2008 roku mówił, że Amy podejrzewa, iż umrze młodo i dołączy do tzw. Klubu 27. Tak nazywane są gwiazdy muzyki i filmu, które zmarły tragicznie w wieku 27 lat. Należą do niego Jim Morrison, James Dean, Janis Joplin, Jimi Hendrix i Kurt Cobain. Od wczoraj niestety również - Amy Winehouse...
Zdała sobie sprawę z tego, że może dołączyć do Klubu 27 - mówił wtedy Alex Haines, jej były asystent. Powiedziała mi: "Mam przeczucie, że umrę młodo".