Amy Winehouse przez długi czas nie mogła poradzić sobie po rozstaniu z byłym mężem, Blake'm Fielder-Civilem. Wracali do siebie nawet po rozwodzie, a piosenkarka zdawała się nie zauważać, że były mąż nadal ją zdradza i na pewno nie pomaga jej w wyjściu z nałogów (za wciągnięcie w które był zresztą częściowo odpowiedzialny).
Jednak ponad rok temu udało się jej odnaleźć spokój u boku reżysera filmowego, Rega Travissa. Amy nazywała go "tym jedynym", ponoć planowali nawet ślub. Traviss miał na pewno jedną wyjątkową zaletę - nie był uzależniony od narkotyków i alkoholu, a także wspierał wokalistkę w jej walce o normalność. Niestety, kiedy kolejny odwyk nie dał pozytywnych rezultatów, zdecydował o ostatecznym zakończeniu ich związku.
Teraz, po śmierci Amy Reg przyznał, że była jego wielką miłością i że nie może poradzić sobie z jej przedwczesnym odejściem.
Ostatnie trzy dni były piekłem. Nie jestem w stanie opisać, przez co teraz przechodzę - mówił do zgromadzonych przed domem piosenkarki fanów. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy tu przybyli, aby uczcić pamięć Amy - pięknej, mądrej i wyjątkowej dziewczyny, mojej prawdziwej miłości. Straciłem moją ukochaną, którą bardzo, bardzo mocno kochałem**.**