Zgodnie z obowiązującym, "kryzysowym" trendem Ania Mucha uznała, że nie może pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek po porodzie. Aktorka zniknie wprawdzie na kilka tygodni z serialu Prosto w serce, nie oznacza to jednak, że zamierza iść na normalny urlop macierzyński. Wierzy, że uda się jej pogodzić pracę z opieką nad dzieckiem.
Ania i tak planowała odpoczynek po zakończeniu zdjęć - tłumaczy ją menedżer w tygodniku Gwiazdy. Praca przy telenoweli jest naprawdę wyczerpująca. Ania grała główną postać i przez ostatnie miesiące pracowała prawie non stop. W pełni zasłużyła na przerwę i to nie tylko dlatego, że jest w ciąży. Zamierza zwolnić tempo, ale jeszcze na jesieni zaskoczy zupełnie nową rolą, której szczegółów na razie nie mogę zdradzić. To będzie niespodzianka. Mamy już kilka ciekawych projektów na wiosnę przyszłego roku.
Będąca w 5. miesiącu ciąży Mucha będzie więc kolejną gwiazdą, która kontraktach będzie musiała zamieszczać klauzulę o dziecku. Trudno się dziwić jej obawom, że wypadnie z obiegu jak kiedyś Joanna Brodzik. Na pewno doskonale pamięta, ile trudu kosztował ją poprzedni powrót do show biznesu.
Wygląda na to, że w konkurencja w polskim show-biznesie naprawdę się zaostrza, chętnych prących na szkło jest coraz więcej a stawki gwiazd (szczególnie po zapowiadanej sprzedaży TVN-u) będą już tylko maleć. Ta "moda" na pracę aż do dnia porodu i tuż po nie może być przypadkiem.
Przypomnijmy, że Katarzyna Skrzynecka, której udało się wreszcie szczęśliwie zajść w ciążę po wielu latach prób, deklarowała publicznie, że chce pracować niemal do 9. miesiąca... Argumentowała, że inne celebrytki robiły podobnie. Czy to na pewno rozsądne? I czy świadczy o sukcesie życiowym takich osób?