Enrique Iglesias pracowicie próbuje odbudować sławę, którą zyskał na początku obecnego tysiąclecia. Służą mu do tego głównie wywiady, w których chętnie zwierza się ze doświadczeń seksualnych, opowiada o miłosnych niepowodzeniach i żali się na porzucające go kobiety. Tym razem poszedł o krok dalej i postanowił wyznać kilka życiowych prawd... fanom na swoim koncercie. Trzeba przyznać, że było ciekawie.
_**Mam najmniejszego penisa na świecie!**_ - zaczął Enrique na scenie w australijskim Melbourne. Mówię zupełnie poważnie... Wszyscy moi kumple, z którymi dorastałem, swój pierwszy raz przeżyli z dziwkami. Oczywiście nie ma w tym nic złego. No, może oprócz tego, że musieli za to zapłacić... Ja jednak byłem grzecznym chłopcem i czekałem na właściwą dziewczynę. Aż do 25. roku życia! No, może nie tak długo... Miałem 17 i pół roku, byłem kurewsko zdenerwowany. Wiecie, ten pierwszy raz rzadko jest udany. Wszystko trwało nie więcej jak 10 sekund.
Widzowie byli dość zaskoczeni takim wyznaniem, niektórzy nie kryli zażenowania. Menedżer Iglesiasa próbował go później usprawiedliwić jego zachowanie mówiąc, że... wyszedł na scenę z wysoką gorączką. Faktycznie, musiała być wysoka.